Jak to się stało, że Gizmo do nas trafił?
Cześć!!!
Długo przed tym jak wiedzieliśmy, że będziemy mieli kota chcieliśmy i planowaliśmy mieć psa (w dodatku rasowego).
Przeczytałam o tej rasie kilka poradników i książek, byłam gotowa na wiele. Jednak pewnego dnia M stwierdził, chcę kota (ma to być kocur).
No to zaczęłam szukać małego kocurka. W jeden dzień znalazłam.
Był to kotek z okolicznego schroniska. Mieliśmy na drugi dzień przyjść na rozmowę przedadopcyjną, niestety Pani z którą się kontaktowałam napisała, że albo bierzemy dwa koty albo wcale.
Nie podoba mi się nagłe wciskanie komuś kota w tzw dwupaku (nie każdego stać na dwa koty i nie każdy chce mieć dwa koty).
No nic.. nie podałam się.
Za kilka dni okazało się, że koledze urodziły się kotki. Skontaktowaliśmy się z nim i poczekaliśmy aż kot dorośnie.
Mieliśmy dzięki temu więcej czasu na przygotowanie się do nowego członka rodziny. Zakup wyprawki, odpowiedniej karmy itp.
Po odebraniu Giziorka okazało się że nie był jeszcze u weterynarza.
Pojechaliśmy na pierwszą wizytę... No i się zaczęło.. pchełki, chore oczka, potem uszy a skończyło się na zastrzykach bo miał szmery na płucach - diagnoza koci katar. Oczywiście ja już cała w panice - teraz to się zaczęło Gizmo stał się synkiem mamusi - niechby ktoś spróbował mi skrzywdzić koteczka (rozszarpałabym).
Gizmo przez cały okres choroby miał wspaniały apetyt i mnóstwo energii (ten kto nie wiedział o chorobie nawet by nie zauważył).
Przez to chorowanie trzymiesięczny kot nie miał jeszcze ani jednego szczepienia. Całe szczęście zdążyliśmy już go częściowo odrobaczyć.
Długo przed tym jak wiedzieliśmy, że będziemy mieli kota chcieliśmy i planowaliśmy mieć psa (w dodatku rasowego).
Przeczytałam o tej rasie kilka poradników i książek, byłam gotowa na wiele. Jednak pewnego dnia M stwierdził, chcę kota (ma to być kocur).
No to zaczęłam szukać małego kocurka. W jeden dzień znalazłam.
Był to kotek z okolicznego schroniska. Mieliśmy na drugi dzień przyjść na rozmowę przedadopcyjną, niestety Pani z którą się kontaktowałam napisała, że albo bierzemy dwa koty albo wcale.
Nie podoba mi się nagłe wciskanie komuś kota w tzw dwupaku (nie każdego stać na dwa koty i nie każdy chce mieć dwa koty).
No nic.. nie podałam się.
Za kilka dni okazało się, że koledze urodziły się kotki. Skontaktowaliśmy się z nim i poczekaliśmy aż kot dorośnie.
Mieliśmy dzięki temu więcej czasu na przygotowanie się do nowego członka rodziny. Zakup wyprawki, odpowiedniej karmy itp.
Po odebraniu Giziorka okazało się że nie był jeszcze u weterynarza.
Pojechaliśmy na pierwszą wizytę... No i się zaczęło.. pchełki, chore oczka, potem uszy a skończyło się na zastrzykach bo miał szmery na płucach - diagnoza koci katar. Oczywiście ja już cała w panice - teraz to się zaczęło Gizmo stał się synkiem mamusi - niechby ktoś spróbował mi skrzywdzić koteczka (rozszarpałabym).
Gizmo przez cały okres choroby miał wspaniały apetyt i mnóstwo energii (ten kto nie wiedział o chorobie nawet by nie zauważył).
Przez to chorowanie trzymiesięczny kot nie miał jeszcze ani jednego szczepienia. Całe szczęście zdążyliśmy już go częściowo odrobaczyć.
Ogólnie poza niewielkim chorowaniem Gizmo jest mega nadpobudliwy, potrafi w środku nocy obudzić bo przypomni sobie, że nie dał mi buzi na dobranoc.
Każdy karton i worek jest jego.
Każdy karton i worek jest jego.
Brak komentarzy: